W niedzielę rano ukradziono mi ręcznik na basenie. Taka trochę konsternacja jak wychodzi się z wody... klapeczki są, ale w co się wytrzeć? Jakiś palec Boży bo ręcznik taki już mocno zużyty nadpruty z boku może i dobrze bo jak dziad chodziłam ;). Nawet mi się moja mama przypomniała. W dzieciństwie miałam zwyczaj chodzić w ubraniach tak długo, aż ze mnie nie spadły (dosłownie). Chyba, że wcześniej moja mama jak już nie mogła na mnie patrzeć, w tajemnicy wrzuciła taki łach do pieca centralnego. Z kosza na śmieci mogłam jeszcze ten skarb wykopać ;)




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz