Ostatni dzień rehabilitacji. Same ćwiczenia raczej były miłe do wykonywania, ale jazda na drugi koniec Warszawy zajmował mi ponad godzinę w jedną stronę. Łącznie wychodziło 3,5 godziny przed pracą. Do domu wracałam po dziewiętnastej, a czasami później jak jeszcze szłyśmy z koleżanką po pracy na siłownię. Już nie te lata...
 |
| Po ćwieczeniach głód nie do wytrzymania. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz