"Najgorszy plan jest lepszy od żadnego"
Tak mawiał mój kuzyn podczas nauki gry w szachy. Wprawdzie nadmiar geniuszy szachowych w mojej rodzinie skutecznie mnie zniechęcił do tej rozrywki już w szkole podstawowej, za to slogan świetnie sprawdza się w codziennym życiu.
Niestety nie udało mi się schudnąć przez ostatnie 6 miesięcy tak jak sobie wymarzyłam, więc postanowiłam się tym razem zabrać za odchudzanie z głową. Zaczyna się wiosna, warzywa tanieją, a pogoda sprzyja ruchowi.
Najważniejszy jest plan.
Z racji tego, że dietetycy mają dziwne podejście do życia codziennego, a ja nie mam za dużo czasu wymyśliłam sobie tygodniówki:
1. Tydzień: Dieta jaglana (kaszkowa)
2. Tydzień. Kupna z kateringu 1200 kcal
3. Tydzień. Duncan (nic mniej skomplikowanego nie przychodziło mi do głowy)
4. Tydzień Dieta moja czyli 2-3 michy sałaty w pracy.
Z racji tego, że w niedzielę jeżdżę na zajęcia będzie "dniem świni".
Do tego żelazne 4 km chodzenia dziennie plus 3 razy "coś".
Normalnie był basen, ale teraz nie wolno mi, więc mam dylemat dlatego piszę "coś".
Efektem planu ma być 12 kg przez pół roku czyli do 26 listopada 2015 r. Średnio 2 kg w ciągu miesiąca.
26 maja miałam 81,4 kg więc mój cel to 69,4 kg
Trzymajcie kciuki!