niedziela, 30 lipca 2017

2017-07-30 Niedziela

Niedzielna jajecznica z kiełbaską i pomidorkami beż jajek (ot skleroza)

A`la Chodakowska

Sałatka owocowa dobrze zakropiona cydrem ;)

A teraz na basen!

2017-07-29 Sobota

Podsumowując ostatnie 2 tygodnie zachęcam wszystkich gorąco do codziennego siadania na rower. Oprócz krążenia niezwykle poprawia się humor.
Miałam ostatnio sporo nerwowych sytuacji i żadna nie wyprowadziła mnie z równowagi z czego jestem niezwykle dumna, bo jestem cholerykiem i niewiele mi potrzeba, aby wpaść w furię.

Wcale nie potrzeba się umęczyć. Wystarczy 2 x po 20-30 min. po prostym (ja mam z górki), aby pomimo kalorycznego podjadania utrzymać wagę. Nadal jest poniżej osiemdziesiątki.

Sobotnie menu też miało do życzenia - zbyt dużo chleba.







piątek, 28 lipca 2017

2017-07-28 Piątek

Znów powróciłam do jedzenia przed komputerem. Na szczęście dzień był niezwykle udany. Wszyscy w pracy odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Chociaż mieliśmy spory wyścig z czasem udało się wszystko dokończyć.
Do pracy pojechałam chętnie rowerem (jak nigdy). O dziwo, stacja była czynna i pierwszy rower wypiął się bez problemów, po drodze nie było tłumów. Do tego zmobilizowałam się rano i przygotowałam jedzenie na cały dzień, więc nie głodowałam.
Oby więcej takich dni.







2017-07-27 Czwartek

Zaległości. Nadciąga burza więc tylko dokumentacja zdjęciowa. Postaram się skoczyć na grzyby w niedzielę z rana :) a może jutro na chwilkę...








2017-07-26 Środa

Znów zasiedziałam się w pracy,
Znów nie mogłam znaleźć wolnego roweru, albo nie dał się wypiąć, więc powrót przedłużył się.
Znów nic nie miałam przygotowane do jedzenia na wieczór bo liczyłam, ze wpadnę do domu przebiorę się i zjem coś porządnego.
Znów spotkanie przeciągnęło się do wieczora.
Znów byłam tak głodna, że skusiłam się na kabanosy po drodze.
Ot, samo życie.







czwartek, 27 lipca 2017

2017-07-25 Wtorek

Nie cierpię porannych wysiłków fizycznych..
Jednakże zawzięłam się i jeżdżę do pracy rowerem. Nie zawsze udaje mi się jechać w obie strony. Zwłaszcza rano nie mam czasu na poszukiwanie sprawnej stacji, z której udaje wypiąć się rower. Za to po pracy zawsze zdaję się na swoje nogi.







Jak widać powyżej. Wróciłam do własnego gotowania.

wtorek, 25 lipca 2017

poniedziałek, 24 lipca 2017

Drzewo wielorodzinne.

Poczekaj.
Za kilkadziesiąt lat ty będziesz leżeć, a ja stroić do ciebie głupie miny.

Poszukiwacze skarbów


2017-07-24 Poniedziałek

Tu chwila relaksu...
Intensywny ten weekend. Warszawa - Wrocław (Biskupin) - Jelenia Góra - Folwark w górach Kaczawskich (dla wtajemniczonych) - Warszawa.
Nie zawsze wypadało fotografować własne talerze więc odpuściłam. Coś jednak zjadłam niedozwolonego więc w pociągu usadowiłam się w niedalekim sąsiedztwie toalety na przypadek nagły. Dodatkowo za karę niestosowania diety obudził mnie ból brzucha już o 4 nad ranem. Mam nadzieję, że przepisowa dieta i herbatka z nagietka szybko postawi mnie na nogi i obejdzie się bez lekarzy. Właściwie to już prawie mnie nie boli. Więc posiedzę sobie jeszcze i obejrzę co obfotografowałam przez ten czas. Myślę, że znalazłam parę perełek :)

 Poniedziałek dzięki matce naturze i cateringowi bardzo przepisowy.
Niestety to już ostatni dzień kateringu i od wtorku musze polegać na sobie.







2017-07-21 Piątek

Zapewne gdybym zamiast podjadać kabanosy i lody, zjadła zakupione pudełeczka nie skisłyby pod koniec dnia. A tak zmarnowałam dobre jedzonko.




Niektóre jak zwykle wymyślne.



2017-07-20 Czwartek

Czas przeszły. Ponieważ było smacznie, postanowiłam zarchiwizować swoje lenistwo 😉. Obowiązkowo do i z pracy rowerem/na piechotę. Więc dzień udanie spełniony chociaż po drodze skusiłam się na loda (i sprytnie zapomniałam pstryknąć fotki).