sobota, 29 listopada 2014

Weekend Andrzejkowy rozpoczęty.


 Całkiem zapomniałam dołączyć do piątkowego menu 2 lampki wina.
To źle wygląda, ale komp wyłączyłam i było nas 2 szt.
Zdjęcie zrobiłam pospiesznie, żeby nie rozpraszać rozmówczyni bo potem muszę inscenizować.

Sobota rano 80,2 kg
Stoi waga jak zaklęta.


5.15 Coś tam przekąsiłam w biegu resztę zapakowałam na drugie śniadanie.

10.00 Zwariowany dzień. Czas na jedzenie miałam pomiędzy spotkaniami.
Susi sprawdza się lepiej niż kanapki.

14.30 Wreszcie po wszystkim. Czas odczytać pocztę.

17.30 Bardzo mi się chciało ciepłej zupy.
Szybki krem z pomidorów idealny na aurę za oknem.

Cd. sałata lodowa z ogórkiem i granatem...

... do tego pieczone paluszki rybne. Smażone są smaczniejsze.
Takie gorące układam na sałacie i smacznego.

Jest szósta rano. Od tego pisania o żarciu zglodniałam, gonię robić śniadanie.
:)

piątek, 28 listopada 2014

Piątek rano 80,2 kg
Po czwartkowym:
Skromne śniadanko

Moi towarzysze w pracy droczyli się ze mną.
Ale byłam dzielna i nie tknęłam smakołyków.

Zgadnijcie czyja porcja dla tej na diecie?

Podwieczorek. Paczka styropianu "zeszła" przez cały dzień.

Liczyłam, że jak przegryzę 3 suszone figi i kilka łyżeczek granatu, to głód przejdzie.

Nie przeszedł.
Zrobiłam sałatkę z lodowej, pomidora, ogórka i łososia.
Dalej byłam głodna, ale mniej i wytrzymałam już nic więcej nie podjadając.

czwartek, 27 listopada 2014

Czwartek rano 80,2 kg
Nieźle, jak przypilnuję to uda mi się utrzymać plan!
W środę w ciągłym biegu, nie za wiele zjadłam, ale za to bardzo smacznie :)


Znów zawartość szuflady okazała się zbawienna.
Zjadłam całe 1 opakowanie przez cały dzień.



Udka kurczaka gotowane na parze + kasza jaglana + mizeria
Przed zakupami spożywczymi należy coś zjeść ;)

środa, 26 listopada 2014

Środa rano 80,8 kg
Stoi waga jak zaklęta. Prawdą jest jednak, że od 3 tygodni nie byłam na basenie. 
Chyba drugim tematem do przepracowania będzie regularny sport. 
Regularne jedzenie jakoś opanowałam więc może i czas na sport również wygospodaruję?

Szybkie śniadanie podczas pisania pisma

Odrobina luksusu

I jak się przydała zupka na popołudnie.
Przed zakupami

Staram się urozmaicać jadłospis dodatkami np. figi suszone, pestki z dyni

Nie widać na zdjęciu niestety.
Sałatka była pyszna. Sałata lodowa + pomidor + ogórek konserwowy + trochę pora wymieszane z łyżką majonezu
Na to udko kurczaka gotowane na parze pokrojone w kostkę i odrobina granatu.



wtorek, 25 listopada 2014

Jak Ania do dietetyczki poszła

Tak mi się przypomniała historia koleżanki, która postanowiła odchudzić się pod okiem specjalisty.
Miała sporą nadwagę po urodzeniu dwójki dzieci, więc skorzystała z konsultacji.
Niestety po jakimś czasie zrezygnowała zniesmaczona.
Nawet mi naopowiadała, że dostała głupią dietę bo ona przy dwójce dzieci nie była w stanie jej stosować.
Trochę się z niej podśmiewywałam, że nie wystarczy zapłacić 400 zł za wizytę, bo to odchudza portfel. Należy jednak trzymać się zasad i być konsekwentnym.

Teraz jednak sama mam dylemat: Pracować? Czy gotować?
Zapewne jak bym była nastolatką byłabym zachwycona, ale teraz nie ma mowy abym siedziała nad takimi np. naleśnikami ryżowymi z jabłkiem.
Namocz ryż całą noc potem zmiksuj i usmaż naleśniki, potem podduś jabłka...
Albo zrób sobie koktajl z otrębów i 1 plasterka ananasa :D
Droga pani dietetyk, każdy szanujący grubas zdąży najeść się choćby jabłkami nim przyrządzi sobie te naleśniki. A jeśli chodzi o koktajl to i owszem zmiksuje ten jeden plasterek, ale potem przez 3 dni w tej lodówce pozostałe 9 plasterków złośliwie będzie przypominało grubasowi o swoim istnieniu.
Aż któregoś wieczoru zje wszystkie bo w końcu "szkoda wyrzucić".

Aby odchudzić grubasa należy zrozumieć naturę jego.
W domu nie może być nic co tuczy. A posiłki nie mogą być skomplikowane i czasochłonne, i najlepiej powinny być przyrządzone z wyprzedzeniem, aby nie gotować na głodnego. Bo klasyczny grubas naje się w trakcie gotowania (a potem zje swoją porcję i będzie zdziwiony dlaczego nie schudł).


Przezorny zawsze ubezpieczony

Wtorek rano 80,8 kg
Przygoda z odchudzaniem nauczyła mnie mieć zawsze pod ręką coś do jedzenia :)
Za kamuflowane 2 paczusie styropianu uratowały mi w poniedziałek życie

Obiadek kupiłam w pobliskim Bistro. Jestem pod wrażeniem nie tylko łosoś,
ale jeszcze do tego mogłam wybrać sobie brązowy ryż.

W drodze po pracy do domu zaopatrzyłam się w dorodną dynię.
Będzie pyszna zupa krem. Resztę zamrożę.


Ale wcześniej zasłużona kolacja.
mini zapiekanka na 2 liściach sałaty lodowej.

Nie wiem jak nazywa się ta zielona dynia, ale zupa ma bardzo "aksamitny" smak.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Poniedziałek rano 80,8 kg
Znów spadkowo, ale wg planu do końca tygodnia powinnam mieć 79,8 kg
Gdybym utrzymała formę -200 g/dzień to do soboty rano udało by się.
Największy problem niestety widzę na Andrzejki.
W planie jest pieczenie pierniczków + impreza u koleżanki.
I co ja mam zrobić?

Na szczęście przez ten weekend nie grzeszyłam za wiele ;)
Jak stanęłam w sobotę na wadze to od razu straciłam apetyt.

Makaron sojowy z rosołkiem

Pozostała część makaronu sojowego  z sosem Bolognese (z zamrażarki)

Podwieczorek łosoś i ziemniaki gotowane na parze + sałata lodowa


Na kolację 2 pomidory + "piętki" z sushi jaglanego
Resztę zapakowałam na podróż do Opola i bardzo się przydała.

W niedzielę oprócz sushi był hamburger i ruskie pierogi (pycha) w studenckiej kantynie.
Na kolację 1 jabłko i zielona herbata.

sobota, 22 listopada 2014

Koniec z alkoholizowaniem się

Sobota rano 81,4 kg
Masakra, cały kilogram do przodu

Jednak należy wrócić do tradycji: wycieczka z koleżanką na zakupy do centrum handlowego zwieńczone ploteczkami przy kubku zielonej herbaty w jednym z wielu "ogródków".

Wymyśliłam sobie, że kupię piwko do filmu na wieczór, no i niestety na jednym się nie skończyło :(
Ale po kolei.


Tak było x2
Na serek nie miałam jednak ochoty i wrócił do domciu.

Wiadomo w piątek rybka

Nie no, jadłam ładnie, ale nie wychodziły zdjęcia, wiec przełożyłam pod lampę ;)

Niby niewinne 2 piwka i makrela w galarecie...

piątek, 21 listopada 2014

Mało jeść? Nie popłaca.

Witajcie
po przespaniu 3 godzin i w sumie zarwaniu drugiej nocy w tym tygodniu nie do końca chciało mi się jeść.
A po kolacji jedzonej o 2.30 długo nie miałam ochoty na nic.


13.00 ponad 0,5 kg żarcia
17.00 Drugi pełny posiłek
ale w sumie podjadałam styropian cały dzień.
Piątek rano: 80,4 kg
Czyli -200 g od wczoraj. Jak widać mała ilość jedzenia wcale nie gwarantuje przyspieszenia spadku masy.

czwartek, 20 listopada 2014

Znów rozszerzyliśmy granice do Morza Czarnego?


- 200g/dzień bez głodowania

Jajeczka zielononóżki od mamy Ani, zapomniałam już jakie są smaczne.
Praktycznie - ugotowałam 10 szt. trzymam w lodówce i podjadam co dzień.

Pozostałość rybki z dnia poprzedniego

Dużo. Zupa krem z pomidorów, na drugie gulasz + kasza jaglana + kapusta kiszona


Ostatnie 2 łyżeczki konfitury z truskawki
O 19.00 pół grapefruita
W środę rano 80,8 kg

Klasyczne śniadanie z Biedronki :)

150 g łososia gotowanego na parze + kasza jaglana + sałata z rukolą i pieczarkami

Obiad nr 2 jw.
Był przeznaczony na następny dzień, ale postanowiłam że skończę coś w pracy, więc się skusiłam.

19.00 przekąska na zmianę ze styropianem

No właśnie, nie miałam nic już więcej jeść. Wróciłam do domu po pierwszej prosto do łóżka,
Ale o 2.30 zrobiłam sobie jednak 2 kromeczki z żółtym serem, masełkiem, ketchupem i ogóreczkiem.
dopiero wtedy mogłam spokojnie pójść spać.
Czwartek rano 80,6 kg
Idealnie :0)