Dziwne. Weekendowe jedzenie dalekie było od ideału. W zasadzie można zaliczyć je do tzw. "dnia wieprza". Co znajdowało się w zasięgu wzroku zostało włożone do ust. Między innymi: 160 g żelek miśków, drożdżówka, bigos, alkohol, sałatki z majonezem, energetyki, kanapki z majonezem. Dziwi mnie więc, że jest mniej.
Wyjazd uważam, za udany. Było miło i radośnie. I sporo na świerzym powietrzu, bo pogoda dopisała.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz