sobota, 31 października 2015

Sobota - zapomniałam się zważyć

Wprawdzie pogoda za oknem nie nastraja radośnie, ale już tak źle nie działa na mnie jak przed tygodniem. Co na to wpłynęło? Nie wiem do końca. Może nalewka i herbatka z dziurawca pite codziennie od 2 tygodni? Może intensywny wysiłek fizyczny przy grabieniu liści i wykaszaniu trawy? Może spacer po górach w poszukiwaniu grzybów? Może powrót do zdrowego jedzenia? A może wszystko razem.
Postanowiłam definitywnie skończyć z głupimi dietami. Nie dosyć, że tyje się po nich jeszcze szybciej to dodatkowo ma się bardzo podły nastrój. Więcej takich głupot robić nie będę.





I kurcze zgłodniałam od samego patrzenia na jedzenie.

piątek, 30 października 2015

Piątek 78,8 kg

Dobrze, że to już piątek.  Mam mnóstwo planów na weekend i nie mogę się doczekać, aż się zacznie.
Wczorajsze obawy, że będę podjadała byle co potwierdziły się. Dzisiaj także nie mam nic przygotowane.
Trudno, pojem sałaty, a na obiad kupię sobie coś w bistro.
Będzie dobrze.







czwartek, 29 października 2015

Czwartek 78,8 kg

Zaskakująca tendencja spadkowa. A przecież wczorajszy dzień wcale nie należał do przesadnie grzecznych. Byleby dzisiaj przypilnować się i powinno być dobrze. Wczoraj wróciłam przed północą więc nie było mowy jeszcze o gotowaniu, teraz będę się głowiła co zrobić aby zjeść niskokaloryczne.




Mały przerywnik w diecie


środa, 28 października 2015

Środa 79,4 kg

Na razie nie mam czasu na pisanie podsumowań. Wyjechałam na kilka dni i teraz nadrabiam zaległości z codzienności.
Wczorajszy dzień był już pod szyldem "pilnuję się". Wprawdzie kupny obiad nie do końca idealny (zwłaszcza ten gęsty sos polany po kaszy) oraz kolacja na szybko-głodno, ale i tak mam dobry nastrój. Za to dzisiaj zdążyłam wstawić udka i już gotują się na parze, więc do pracy nie pójdę z pustymi rękami.





wtorek, 27 października 2015

Wtorek 80,4 kg

Następny etap czyli 26 października cel 71,4 kg, zakończył się niepowodzeniem:
  • -1 dzień
  • 9 kg do zgubienia
W październiku, zamiast schudnąć przytyłam, kolejny kilogram. Patrząc na moje zmagania i antypatię do diet to nawet dziwne, że tylko tyle.
Mam za sobą weekend w podróży i sporo rozkoszy kulinarnych co niestety odbiło się na tuszy.
Na szczęście apatia i nienawiść do świata minęła. Mam nadzieję bezpowrotnie.
Nie będę się dzisiaj rozpisywała bo już późno, chciałabym jeszcze kilka rzeczy zrobić nim pójdę spać. Fotografię uzupełnię juro z rana, bo obiecałam sobie już na noc nic nie podjadać, a niechybnie zgłodnieję jak zacznę żarcie oglądać.

Tak jak obiecałam wczoraj dorzucam kilka grzeszków weekendowych.

Coś się zmieniło u mojej przyjaciółki. Warzywa gotowane na parze
zamiast sałatki z majonezem, pieczone mięsko bez sosu
i cukinia faszerowana zapiekana w sosie pomidorowym domowej roboty....
Nie poznaję ;)

W trasie nudno...

Jeszcze gorące prosto z piekarnika....

piątek, 23 października 2015

Piątek 79,6 kg

Następny etap czyli 26 października cel 71,4 kg. Pozostało:
  • 3 dni
  • 8,2 kg do zgubienia
  • A wszystko mi jedno....
Gdybym wczoraj kilka razy nie stawała na wadze dzisiaj pomyślałabym, że we czwartek zwyczajnie źle popatrzyłam.









czwartek, 22 października 2015

Czwartek 78,4 kg

Następny etap czyli 26 października cel 71,4 kg. Pozostało:
  • 4 dni
  • 7,0 kg do zgubienia
  • zdziwienie
Nie ogarniam tego. Jak wydzielam sobie jedzenie, porcjuję kaszę łyżeczkami, to spadam po 200 g dziennie, albo i wcale. Jak sobie dałam wczoraj spokój i wrąbałam 2 drożdżówki, 1 pączka i górę ruskich pierogów to z dnia na dzień waga spadła o 1 kg.
Rozumiecie coś z tego?

Wcześniej była drożdżówka ze śliwką, ale zapomniałam aparatu.


 W drodze z pracy do domu znów była drożdżówka.



środa, 21 października 2015

Środa 79,2 kg

Następny etap czyli 26 października cel 71,4 kg. Pozostało:
  • 5 dni
  • 7,8 kg do zgubienia
  • Nienawiść do odchudzania
Ogólnie mam za dużo na głowie i cierpię na brak czasu. Postanowiłam więc "wyprostować" i zakończyć wszystkie zaległe tematy do końca roku. Niestety robię to kosztem ćwiczeń co widać na wadze. Ale kiedyś się wezmę... ;)
Wczoraj zapomniałam komórki więc nie sfotografowałam wszystkich potraw. Dopiszę je ręcznie. Podsumowując to bardzo dużo zjadłam.

Tutaj był jeszcze obiad kupiony (niezbyt szczęśliwie). Wołowina po meksykańsku z białym ryżem oraz kurczak z warzywami gotowany na parze po południu.


W planie był to ostatni posiłek...

... ale tak bywa jak się gotuje na wieczór.

wtorek, 20 października 2015

Wtorek 79,0 kg

Następny etap czyli 26 października cel 71,4 kg. Pozostało:
  • 6 dni
  • 7,6 kg do zgubienia
  • Miłosny stosunek do odchudzania cd.
Choćbym nie wiem co zrobiła, nie schudnę 7 kg w ciągu 6 dni. Na szczęście wybiłam sobie walkę za wszelką cenę, bo głupie odchudzanie powoduje, że szybko wracam do poprzedniej wagi, a do tego źle się czuję.
Pilnuję się aby codziennie mieć przygotowane pojemniczki z jedzeniem. Wyliczam maksymalnie 100 g kaszy/ryżu brązowego  na dzień i koniecznie warzywa.

Nowa moda, płatki + łyżka ziarenek zalane wrzątkiem.

Estetyką nie grzeszy, ale w smaku wyśmienite

Fasolka po bretońsku poprawia nastrój 

Obowiązkowo przed wyjściem z pracy.
Jakąś fazę mam na ryby.

poniedziałek, 19 października 2015

Poniedziałek 79,2 kg

Następny etap czyli 26 października cel 71,4 kg. Pozostało:
  • 7 dni
  • 7,8 kg do zgubienia
  • Miłosny stosunek do odchudzania cd.
Rano internet odmówił współpracy, dlatego relacja dopiero teraz. Nie będę się rozczulała nad jedzeniem bo zaraz zgłodnieję i znów coś pochłonę. Ogólnie weekend był bardzo udany. Było coś dla ciała i coś dla ducha. Teraz do roboty, bo mam zaległości dnia codziennego.
Odchudzaniem będę martwiła się później.