Przez 10 dni korzystałam z kateringu 1200 kcal.O odchudzaniu nie ma mowy, bo zaliczyłam 2 imprezy mocno zakrapiane z pysznym jedzeniem, obżarstwo wycieczkowe, spotkanie z koleżanką, a przez nadmiar pracy nie miałam czasu na regularny sport. Ograniczałam się tylko do przejścia 4 km dziennie.
Zalety zamówionego kateringu:
- punktualność. Poza jednym incydentem torebka lądowała pod moimi drzwiami bez zarzutu.
- jedzenie jest roznoszone rano.
- potrawy są raczej tradycyjne,
- brak sensacji żołądkowo-jelitowych
- brak sensacji żołądkowo-jelitowych
Wady:
- menu mało urozmaicone
- puste kalorie - sporo posiłków miało w swym składzie np. biały ryż, ciasta, kasze kuskus
- mało warzyw
- mało produktów pełnoziarnistych
- sporo produktów tzw. pseudo zdrowych, pn. makarony, chrupkie pieczywo ze słodem
- niedopasowane menu do pory roku.
- małe porcje
Wiem wiem, w końcu odchudzam się więc zasada "mż" (mniej żreć) powinna być regułą. Teoretycznie macie rację. Tylko po co mi 2 mini-kawałki ciasta brownie, albo kaszy kuskus? Są to klasyczne puste kalorie, które nie tylko niewiele dostarczają do organizmu to jeszcze powodują, że po 40 minutach targa nas głód ze zdwojoną siłą. W ich miejsce powinno być coś mniej kalorycznego za to w większej porcji.
Normalne jest, że pierwsze dwa dni czujemy głód, ale potem organizm zaczyna się przestawiać do małych porcji i przy innych kateringach nie miałam z tym problemu. Tutaj do końca cierpiałam głód, nie byłam w stanie wytrzymać 3 godzin przerwy między posiłkami. Do tego zaczęły za mną chodzić tzw. "zachciewajki". A ciąży nie jestem.
- mało produktów pełnoziarnistych
- sporo produktów tzw. pseudo zdrowych, pn. makarony, chrupkie pieczywo ze słodem
- niedopasowane menu do pory roku.
- małe porcje
Wiem wiem, w końcu odchudzam się więc zasada "mż" (mniej żreć) powinna być regułą. Teoretycznie macie rację. Tylko po co mi 2 mini-kawałki ciasta brownie, albo kaszy kuskus? Są to klasyczne puste kalorie, które nie tylko niewiele dostarczają do organizmu to jeszcze powodują, że po 40 minutach targa nas głód ze zdwojoną siłą. W ich miejsce powinno być coś mniej kalorycznego za to w większej porcji.
Normalne jest, że pierwsze dwa dni czujemy głód, ale potem organizm zaczyna się przestawiać do małych porcji i przy innych kateringach nie miałam z tym problemu. Tutaj do końca cierpiałam głód, nie byłam w stanie wytrzymać 3 godzin przerwy między posiłkami. Do tego zaczęły za mną chodzić tzw. "zachciewajki". A ciąży nie jestem.
Mało warzyw kolejnym błędem.
Jedzenie monotonne i głównie zimny prowiant, co październikowej pogodzie nie służy. Organizm sam domagał się ciepła, więc podgrzewałam koktajle jogurtowe na własną rękę. Zimnych nie chciało się jeść.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dietę planował amator. Posiłki były dobierane wyłącznie pod rygorem kaloryczności zaniedbując całą gamę innych składników, bez których nasz organizm nie będzie prawidłowo funkcjonował. Mało witaminy C, żelaza i witamin z grupy B. Reszty nie chce mi się sprawdzać.
Zdecydowanie nie polecam
Jedzenie monotonne i głównie zimny prowiant, co październikowej pogodzie nie służy. Organizm sam domagał się ciepła, więc podgrzewałam koktajle jogurtowe na własną rękę. Zimnych nie chciało się jeść.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dietę planował amator. Posiłki były dobierane wyłącznie pod rygorem kaloryczności zaniedbując całą gamę innych składników, bez których nasz organizm nie będzie prawidłowo funkcjonował. Mało witaminy C, żelaza i witamin z grupy B. Reszty nie chce mi się sprawdzać.
Zdecydowanie nie polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz