niedziela, 7 lutego 2016

Sobota 2016-02--06

Siedząc w domu na chorobowym drastycznie wzrosły mi rachunki telefoniczne. I nic dziwnego, bo przez większość dnia siedzę w mieszkaniu sama, więc aby sobie zrekompensować kontakt ze światem i poćwiczyć struny głosowe telefonuję. Wcześniej biegałam po lekarzach (do kontroli, zdjęcie szwów, krew, znów do kontroli etc.) było jakoś lepiej teraz tylko mam się kurować. Myślałam, że szybciej wykaraskam się, ale co się będę oszukiwała? Po wyjściu ze szpitala miałam zakaz podnoszenia ciężarów przekraczających 2 kg, a jak to zrobić jak ma się 20 kg nadwagi? Codziennie noszę 20 kg mąki ze sobą to i organizmowi ciężej się zrosnąć. Ogólnie to się dobrze czuję, ale mam teraz większą motywację, aby zabrać się za siebie. Po drugie pooglądałam sobie pacjentów odwiedzających przychodnie i nie był to widok optymistyczny. Same zniedołężniałe grubasy. Tym bardziej zmobilizowałam się do dbania o siebie.

Tyle górnolotnych słów. Prawda jest taka, że całymi dniami chodzę głodna i jedyne co robię to minimalizuję uczucie głodu, aby dało się wytrzymać.




12. Obiad (o dziwo jedno danie ;)

16.00 Tutaj nie wytrzymałam.
Po spacerze, bardzo chciało mi się węglowodanów.
Dumna jestem, że nie skusiłam się na kebaba czy słodką bułkę.
A okazji po drodze było wiele.

16.00 Planowana zupa.



16.00 Jak mam podjadać to niech będzie zdrowe.
Tutaj płatki owsiane z rodzynkami.

19.00 Kolacja.



Tradycyjnie soczek wymieszany z wodą do filmu.
I pomyśleć, że kiedyś było piwko, albo winko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz