piątek, 27 lutego 2015

Piątek 81,0 kg

Gdyby nie weekendy chudnięcie nie sprawiałoby mi kłopotów.

7.50 dla odmiany z serkiem feta.

12.15 Spóźniona zupka

14.30 Twarde mięso, ale byłam tak głodna, że mi było wszystko jedno.

20.15 Akcja "Liść dębu" i z pracy wróciłam przed dwudziestą.
A w domu jeszcze projekt czeka. Wypiłam energetyk... i poszłam spać.

czwartek, 26 lutego 2015

Czwartek 81,4 kg

Znów magiczna liczba 81,4 kg
Środa była bardzo spokojna. Miły dzień bez niepotrzebnych sensacji. Oby tak dalej.
Lipa po 2 godz. byłam bardzo głodna.

Troszeczkę odmiany od wędzonego łososia

Kasza jaglana wymieszana z pieczonymi warzywami
jest naprawdę smaczna

Za duża przerwa pomiędzy posiłkami spowodowała,
 że z pracy do domu całą drogę marzyłam o grzaneczkach
z masełkiem i czosneczkiem. W sumie z serem feta, też były niezłe.

Krem z pora. smak rewelacyjny, ale wątroba nie była zachwycona
Ostatnie 2 całego opakowania

środa, 25 lutego 2015

Środa 81,8 kg

Marzy mi się zejście poniżej 80 kg
Wczoraj było bardzo grzecznie: bez zbędnego podjadania, i chodzenie, i basenik zaliczony.







Po 22.00 Ale wcześniej był basen. Równe 60 min. pływania dało o sobie znać.


wtorek, 24 lutego 2015

Wtorek 82,0 kg

Jak zwykle plan był ambitny.

8.45

11.45 "Znajdź 10 szczegółów":)

14.45 Pieczony morszczuk + kasza jaglana z pieczonymi warzywami

19.16 Spacerując po Muranowie padło to pytanie
"Jak bardzo się odchudzamy?" wiedziałam,
że chodzi o niewielką gruzińską knajpkę z pysznym jedzeniem.
Moja porcja to zapiekane mięso z ziemniakami i warzywami.
Rewelacja. Do tego litewskie piwko.

Nalewki: żurawinowa (skosztowana), estragonowa i dereniówka

Nalewka z granatu, nalewka ziołowa, likier ziołowy.
Nie jest źle skoro pamiętam. Nieprawdaż?

poniedziałek, 23 lutego 2015

Poniedziałek 82,4 kg

8.45 nic innego nie miałam w lodówce.

13.00 Duża przerwa od śniadania, bo byłam na ćwiczeniach :)
Specjalnie nagotowałam dyniowej z samego rana.
Wiedziałam, że wrócę bardzo, ale to bardzo głodna.. 

13.30 Już na spokojnie.
Rybka pieczona i kasza jaglana z pieczonymi warzywami

16.45 Podwieczorek

20.45 Nieprzepisowa parówka, za to bez chleba

niedziela, 22 lutego 2015

Styczeń/luty podsumowanie miesiąca

I nie ma się czym chwalić. Jeśli chodzi o odchudzanie.
Za to cała reszta idzie w fantastycznym porządku.
Trudno coś za coś.
Dopiero dzisiaj mam okazję podsumować swoje styczniowe odchudzanie, a za tydzień mija kolejny miesiąc.
1 lutego miałam 81,4 kg więc do końca lutego powinnam stracić 4,1 kg
Dzisiaj było 82,4 kg więc do schudnięcia 5,1 kg

Najlepiej w tydzień.
Jeszcze się nie zarejestrowałam, więc mogę przesunąć wizytę o tydzień i spróbować ścienieć przez 2 tygodnie. I to byłby mój plan B, ale już widzę, że to nierealne.
Po pierwsze: To wbrew prawom fizyki.

spalanie
jedzenie
bilans kcal
razem kg/dzień
razem kg/ 14 dni
2000
1000
-1000
-0,11
-1,56
3000
1000
-2000
-0,22
-3,11
3250
1000
-2250
-0,25
-3,50
3000
1500
-1500
-0,17
-2,33
4000
1500
-2500
-0,28
-3,89

Z tabeli powyżej widać, że musiałabym iść do kopalni pracować, mało jeść i mooooże schudłabym 4 kg.

Ponieważ moja praca to głównie siedzenie za biurkiem jestem w stanie spalić w ciągu dnia maksymalnie 2400 kcal.

Normalne życie bez telewizji i internetu
Czynność
spalanie/h
Ilość godz./dzień
Suma kcal
spanie
65
7
455
siedzenie
100
12
1200
Pseudoruchy
150
5
750
Razem
24
2405

Gdybym się uparła i pływała codziennie pełną godzinę w basenie oraz 2 godziny chodziła spalanie przekroczyłoby niewiele ponad 3000 kcal.

Życie desperata
Czynność
spalanie/h
Ilość godz./dzień
Suma kcal
spanie
65
7
455
siedzenie
100
10
1000
Pseudoruchy
150
4
600
Marsz
300
2
600
Basen
600
1
600
Razem
24
3255

Po drugie jutro mam kolejne (już umówione) świętowanie mojej zaliczonej sesji, a za tydzień kolejny zjazd i też bez zakrapiania się nie obejdzie ;)

Może powinnam zapisać się do klubu AA zamiast do dietetyczki?

82,4 kg

Rozkoszuję się wolnością.
Nigdzie nie spieszę. Wszędzie chodzę na piechotę i patrzę na ludzi jak wszyscy gdzieś biegną.
Z wielką przyjemnością otworzyłam w swojej knajpce gazetę i nim przygotowali moją ulubioną rybę przeczytałam jeden artykuł. Potem leniwie zabrałam się za jedzenie, a potem jeszcze bardziej leniwie wróciłam do domu na piechotę.
Tak niewiele, a tak cieszy.

Mniej cieszy waga, bo sobie ostatnimi miesiącami pozwalałam i teraz widać efekty.

8.45 Bomba kaloryczna na śniadanie.
Czyli resztki śledzia z sobotniej nocy
+ duża garść migdałów.

12.30 Nie ma to jak po zakupach ktoś ci obiad pod nos podsunie ;)
Ale będę musiała się już rozstać z wygodnictwem, bo moja wątroba mocno protestuje.


16.00 Wszystkie miseczki myły się w zmywarce...


19.00 Kolacja na miękko

sobota, 21 lutego 2015

Sobota 82,0 kg

 Oglądałam kampanię, jakie to awokado jest zdrowe i do tego jedzenie go rano hamuje apetyt. Postanowiłam sprawdzić na sobie.
Nie wiem jak zapanowało nad moim zdrowiem, ale niewątpliwie nie ogranicza mojego apetytu.

8.05 
Były dwie

11.04

Do kawki.

12.15
 O 16.00 Były 2 styropianki.
17.45 ambitnie tylko z karczochem

20.00 + 2 garście migdałów.


03.15 He he he

piątek, 20 lutego 2015

Piątek 82,2 kg

Spokojnie. Byłam na basenie i to solidnie się przemęczyłam, stąd wzrost wagi.
(Taką mam nadzieję)

Chociaż... We czwartek grzecznie nie było.

7.29

11.00

14.30

18.00

Nie tyle zjadłam, ale tyle zostało.

Czwartek 81,4 kg

Magiczna liczba 81,4
Co bym nie robiła zawsze do niej wracam.

Nerwy powoli wracają do siebie, adrenalina opada to i apetyt maleje. W środę jakoś przeleciało.

8.35

11.50

13.35

16.00
I na kolację pączek.....
Ot siła charakteru.

Środa 82,2 kg

Mam duże zaległości piszę o menu wtorkowym, a tu już weekend.
Więc tak pokrótce co było we wtorek - równo co 3 godziny...












Kolejne świętowanie zaliczenia sesji