piątek, 31 października 2014

Na budowie


Na budowie w dzień roboczy,
majster w wódce mordę moczy.
A majstrowa dla odmiany
zaiwania na dwie zmiany.

Dzień jak co dzień

Oto mój ambitny plan na dzisiaj: 2 pojemniki kleiku ryżowego,
banan, papryczka, melisa.
Rano 80,8 kg
Stoję :(


Niestety tak się skończyło

Jednakże jeden pojemniczek kleiku ryżowego zjadałam,
bo nie miałam innego wyjścia

Na szczęście dzień pracy skończył się i mogłam
w pobliskim barze mlecznym
jeszcze przed zakupami coś zjeść.

To na kolację

cd.

I to koniec kolacji

czwartek, 30 października 2014

Pomocnik w odchudzaniu - IMBIR

Tak Kochani.
Imbir przybył do nas ze wschodu i przyspiesza spalanie naszego tłuszczyku.
Dlatego warto jak najczęściej dodawać go do gotowania. Zwłaszcza, że podnosi walory smakowe potraw.
Bardzo dobrze wpływa na układ trawienny, a zwłaszcza na wątrobę.

Jak sobie pofolgujemy na święta i jedzenie będzie nam "leżało" proponuję pół łyżeczki mielonego imbiru zalać filiżanką wrzątku (50-100 ml nie za dużo, bo potem trudno to wypić). Odczekać chwilkę i wypić. Po chwili poczujemy ulgę.

Ponadto podobnie jak czosnek działa bakteriobójczo, a w odróżnieniu od niego nie wydzielamy przykrego zapachu po spożyciu. Bardzo zdrowo jest pić regularnie w okresie jesienno-zimowym herbatkę z dodatkiem świerzego korzenia imbiru. Zapobiega chorobom gardła oraz przyspiesza leczenie stanów zapalnych.

Świerzy, pokrojony w plasterki korzeń
imbiru, zalany wrzątkiem popijam cały dzień.
Od kiedy piję go regularnie rzadko choruję zimą.

Dieta kisielowa działa




Rano miałam 80,8 kg
Czyli -0,6 kg od wczoraj.


Tylko ostrożnie z kleikiem, bo mam jeszcze pół gara tego cudeńka w lodówce i 0 chęci dalszego kosztowania.





Szybkie śniadanko. Makaron sojowy z łyżką pesto
+ kawałek pomelo i obowiązkowo kawusia.

W ciągu dnia była jeszcze papryka czerwona

Poznajcie się. Mój nowy przyjaciel mieszka w szufladzie.

Mam niezły zapas z dnia wczorajszego

Nie jedzcie na noc pizzy ze smażoną kiełbasą :(

środa, 29 października 2014

Dieta kleikowo-kisielowa

Nie, to nie żadna dieta cud.
I jaka oszczędność!
Jeszcze pół gara zostało na jutro.
Jutro mam USG i lekarz zalecił mi właśnie ścisłą dietę.
No, człowiek się uparł, że mi coś znajdzie :/

Więc dogadzam sobie kleikiem ryżowym.
Nawet nie ma takiej tragedii. Najgorzej było rano.
Potem przerzuciłam się na kisiel i wydaje mi się bardziej sycący. Po za tym kisiele mają smaki i można sobie urozmaicać.

Troszeczkę się bałam, że nie wytrzymam i zacznę podjadać. W końcu inaczej jest, jak się choruje to i nie ma takiego apetytu. Czasami nawet i kleik ciężko przełknąć. Ale tak z dnia na dzień uszczęśliwić zdrowego człowieka bezsmakową papką?

Tak wiec, byłam dzisiaj dzielna. Żadnego podjadania, bułeczek, kebebabów, pierożków i  chińszczyzny.
Ponadto odwaliłam kawał dobrej roboty, na którą normalnie nie mam czasu, czyli: odmówiłam internet, kupiłam telefon, odebrałam okulary kuzynce, wysłałam paczkę do mamy, zrobiłam zdjęcie, poszłam na zakupy etc.
Mogę powiedzieć, że dzień był udany.


Tutaj zaszalałam. Z łyżką miodu.

Jedyny jaki udało mi się kupić w pobliskim sklepie - poziomkowy.
Tzn. są jakieś preparaty instant, ale nie mam do nich zaufania.
Wolę normalny, klasyczny gotowany.

Tu już rzadszy kleik również z łyżka miodu.
Miałam prawdziwy sok z malin, ale poszedł do piwa.

Mój ulubiony żurawinowy, znalazłam dopiero w Arkadii.
I to ta lepsza wersja bez koszenili czyli mielonych robaków.
Całe pół litra dla mnie :)
PS. Przez 1 dzień straciłam 0,6 kg.

Styropian górą

Dzisiaj rano 81,4 kg
Tajemnica moje szuflady
Uff.
Nawet nie przypuszczałam, że paczuszka wafli ryżowych tak dobrze zapycha żołądek. :)
Wczoraj też miałam dzień na papryce i waflach.
Ale już zjadłam więcej i chciało mi się coś innego.
Np. skusiłam się na drożdżówkę z budyniem.
Po południu koniecznie chciało mi się gotowanego i oczywiście wstąpiłam na ruskie pierogi.
Ale w Warszawie nie umieją gotować "ruskich".
Ja przynajmniej nie trafiłam na naprawdę pyszne.

Dzisiaj jestem na diecie ryżowej i mam wolne więc zajżę tutaj jeszcze po południu.



Po pracy wstąpiłam do pewnego baru mlecznego

Wieczorem już tylko makaron sojowy z łyżką bazyliowego pesto

wtorek, 28 października 2014

Nic ciekawego się nie dzieje

To jadłam cały dzień w pracy
Rano 81,8 kg
Zamiast skupić się na kolejnych kilogramach teraz będę gubiła to co nadrobiłam przez weekend.
:(
Ale spokojnie, zemsta będzie słodka. Na długi weekend to ona przyjeżdża do mnie ;)
Jutro mam wolne i cieszę się jak dziecko. W końcu będę miała chwilę, aby zrobić coś koło siebie.
Np. ogłosić coś na allegro, kupić modem do Aero2, bo kartę mam od miesiąca, wypowiedzieć stary internet, napisać do dziekanatu, poszukać szkoły tai chi, albo jogi gdzieś blisko, napisać do pani dietetyczki, że mnie olała, a obiecała dietę miesiąc temu....

Wczoraj niewiele jadłam. Zapchałam się waflami ryżowymi. Przez cały dzień pochłonęłam niecałe 100 g + duża czerwona papryka + obiad w pobliskim azjatycki barze. Do tego wypiłam herbatkę z pokrzywy i efekt widać. Oczywiście na dłuższą metę na samym styropianie to się nie pociągnie.
Ale tak od czasu do czasu :)
Poza tym lubię chrupać. Zwłaszcza jak mam nerwowe sytuacje.

Kolacja. Makaron sojowy z kurczakiem i warzywami.




poniedziałek, 27 października 2014

Jak przyjaciółka ugotowała dietetyczną roladkę

Sam de la Fontaine lepiej by tego nie wymyślił.
Z racji tego, że odchudzam się, moja przyjaciółka postanowiłam przyrządzić specjalnie dla mnie coś dietetycznego. Cały tydzień opowiadała o pewnej roladzie ze szpinaku faszerowanej łososiem. Czyli w sumie samo zdrowie.
Z okazji tego, że obiecano mi ścisłą dietę, wpałaszowałam ruskie pierogi w uczelnianym bufecie i z pełnym żołądkiem gotowa na wielki głód wkroczyłam do jej domu.
A tam:

To zastałam na powitanie

Tak wygląda koszyczek z bliska

To na obiad


A to już kolacja

To już kolacja, makaron wstążki + sos ze świerzych grzybów, kurczaka i jakiegoś sera.
+ Whisky z colą + owczy ser z szynką + oczywiście dietetyczna roladka bo się odchudzamy ;)

Śniadanku też nic nie brakowało. Jak się dobrze przypatrzycie, to z prawej strony
na półmisku z wędlinami jest ta dietetyczna roladka

Roladka z sałatką jarzynową bardzo dobrze smakowała

Zakupy na głodnego po zajęciach

Kolacja w McDonaldzie
Poniedziałek rano 82,2 kg
Ciekawe dlaczego?

piątek, 24 października 2014

Sałatka z brokuła z jajkiem i pomidorem - banalnie prosta

Rano 81,4 kg
Ale dzień wcześniej byłam godzinę na basenie to pewnie nazbierałam wody.
Dzisiaj zapominałam fotografować.
Jak na ironię, wcale nie było jakiegoś nerwowego dnia.

Do pracy zabrałam dzisiaj
sałatkę z brokuła z jajkiem i pomidorem, 
a oto przepis:

1 gotowany brokuł
4 jajka
1-2 pomidory
1 ząbek czosnku
2 łyżki majonezu
sól, pieprz do smaku

Brokuł podzielić na różyczki, jajka pokroić na osiem części, pomidory w grubszą kostkę zgnieść czosnek, dodać majonez i wszystko razem wymieszać.
Smacznego :)

Kolejny dzień z pomidorówką (chyba czegoś mi brakuje)

Cały dzień dieta, a na kolację pół kilo kupnych kopytek :(
Dodałam trochę pesto, tak z ciekawości, ale średni pasowało.
Jestem jednak tradycjonalistką lubiącą podsmażoną cebulkę ;)




czwartek, 23 października 2014

Priorytety

Rano? Nie wiem, zapomniałam się zważyć.
Wstałam o 5.00 aby zdążyć przed spotkaniem w pracy o 8 coś jeszcze zrobić.
Ot nadgorliwość.
Ale dzisiaj byłam dzielna i postanowiłam wrócić z pracy o cywilizowanej porze, aby móc jeszcze na basenik pójść.
Zresztą po tym dzisiejszym obżarstwie nie było wyjścia ;)
Poza tym bardzo zmarzłam. Do tej pory było przesympatycznie cieplutko, a jak mnie wyciągnęli na budowę to dzisiaj jak + 5 stopni za oknem. Ale ekipa stanęła na wysokości zadania i wszystko zostało usunięte. Tak, więc dzień udany.


8.15 Tym razem jajecznica z szynką

13.00 Efektowne podanie, ale bardzo niepraktyczne w jedzeniu.
Pomidorówka z makaronem, moja ulubiona zupa.
Nie umiałam odmówić.

Aha, to ja niby się odchudzam ;)
Frytki belgijskie + udko pieczone z boczkiem + warzywa.
Posypane tymiankiem smakowało nieźle.

18.00 Chciało mi się chlebka

I pół pomelo

21.45 Wracając z basenu cały czas myślałam,
że mam jeszcze paróweczki w garnku,
których nie chciało mi się wcześniej jeść.

Mój ulubiony

Wchodzę kiedyś do spożywczego i pytam:
- Jest może serek "Mój ulubiony"?
Pani chwilę stoi, dziwnie na mnie patrzy i wreszcie odpowiada:
- A skąd mam wiedzieć jaki jest pani ulubiony ser?

środa, 22 października 2014

Zupa krem z pomidorów

81,2 kg czyli spadek

Dzisiaj wyrzuciłam 2 udka z kurczaka.
Przypomniałam sobie o nich jak rano otworzyłam lodówkę.
Jeszcze 2 dni i same by sobie poszły.
To mnie troszeczkę otrzeźwiło, że jem ciągle po za domem, a produkty z lodówki wyrzucam. Dlatego postanowiłam dzisiaj przyjść o cywilizowanej porze do domu i troszeczkę się ogarnąć.

Jedzenie dzisiaj było całkiem normalne.
7.00 grahamka z łososiem i ogórkiem
12.00 zupa kalafiorowa + kawa (oczywiście mogłabym kupić drugie danie, ale miałam tak mało pieniędzy w portfelu, że nie wystarczyłoby na kawę więc zadowoliłam się tylko zupą)

16.30 papryka + 2 pomidory stojąc w korku na Al. Jerozolimskich
17.30 zupa krem z pomidorów, a na drugie sałatka z lodowej z pomidorami i gorącymi paluszkami rybnymi.

Właściwie to beznadziejnie jadłam dzisiaj.
Dopiero jak popatrzyłam na czas na zdjęciach zdałam sobie z tego sprawę.
Dla poprawienia nastroju podaję pomidorówkę. Troszeczkę ją zmodyfikowałam, ponieważ dodaję świeży imbir, który jak wiadomo wspomaga odchudzanie.
A o to właśnie chodzi.


Zupa krem z pomidorów
(2 porcje)

3 plasterki imbiru drobniutko pokrojonego
1 marchewka
4 dojrzałe pomidory lub puszka
1/2 kostki rosołowej (lub sól i pieprz do smaku)
1 łyżka serka waniliowego (lub śmietany)
trochę wody

Gotujemy w niewielkiej ilości wody pokrojony imbir i marchewkę. Międzyczasie parzymy gorącą wodą i obieramy ze skórki pomidory. Jak marchewka jest miękka dodajemy pomidory. Po 10 min. miksujemy.
Nalewamy do miseczek i przyozdabiamy serkiem.


Śniadanko

Zupka, jutro wezmę swoją.

Byłam tak głodna, że nie chciało mi się ustawiać do zdjęcia.
A drugie danie jakoś się nie sfotografowało.
A akurat było ładne :(