![]() |
| I jaka oszczędność! Jeszcze pół gara zostało na jutro. |
No, człowiek się uparł, że mi coś znajdzie :/
Więc dogadzam sobie kleikiem ryżowym.
Nawet nie ma takiej tragedii. Najgorzej było rano.
Potem przerzuciłam się na kisiel i wydaje mi się bardziej sycący. Po za tym kisiele mają smaki i można sobie urozmaicać.
Troszeczkę się bałam, że nie wytrzymam i zacznę podjadać. W końcu inaczej jest, jak się choruje to i nie ma takiego apetytu. Czasami nawet i kleik ciężko przełknąć. Ale tak z dnia na dzień uszczęśliwić zdrowego człowieka bezsmakową papką?
Tak wiec, byłam dzisiaj dzielna. Żadnego podjadania, bułeczek, kebebabów, pierożków i chińszczyzny.
Ponadto odwaliłam kawał dobrej roboty, na którą normalnie nie mam czasu, czyli: odmówiłam internet, kupiłam telefon, odebrałam okulary kuzynce, wysłałam paczkę do mamy, zrobiłam zdjęcie, poszłam na zakupy etc.
Mogę powiedzieć, że dzień był udany.
![]() |
| Tutaj zaszalałam. Z łyżką miodu. |
![]() |
| Jedyny jaki udało mi się kupić w pobliskim sklepie - poziomkowy. Tzn. są jakieś preparaty instant, ale nie mam do nich zaufania. Wolę normalny, klasyczny gotowany. |
![]() |
| Tu już rzadszy kleik również z łyżka miodu. Miałam prawdziwy sok z malin, ale poszedł do piwa. |
![]() |
| Mój ulubiony żurawinowy, znalazłam dopiero w Arkadii. I to ta lepsza wersja bez koszenili czyli mielonych robaków. Całe pół litra dla mnie :) |





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz