niedziela, 28 czerwca 2015

Refleksje pospotkaniowe z Batą Pawlikowską

Ponieważ jestem wieloletnim słuchaczem niedzielnych audycji Beaty Pawlikowskiej nie mogłam przepuścić okazji zobaczenia autorki w końcu z bliska. Tym bardziej fakt, że dochód z całego przedsięwzięcia miał zasilić konto fundacji Światło dla Himalajów zmobilizował mnie do opuszczenia swojej dziupli.
Podziwiam osoby, które pakują się i wyjeżdżają w nieznane. Kiedyś będąc dzieckiem też tak chciałam i nawet jako nastolatka rozpoczęłam wędrówki autostopem (tak kiedyś tak było bezpiecznie). Najdalej dojechałam z kuzynką do Irlandii i po tej wyprawie stwierdziłyśmy, że ten etap mamy już za sobą. W pewnym wieku po całorocznej nerwówce człowiek potrzebuje spokojnego urlopu aby się odstresować. Oczywiście odrobina przygody jest wskazana, ale bez przesady. Na urlopie muszę być pewna miejsca do spania i nie martwić się o jedzenie, a najlepiej aby to ktoś zrobił za mnie, resztę zorganizuje sobie sama.

Wracając do podróży Beaty Pawlikowskiej to uwielbiam słuchać jej opowieści. Jest dla mnie świetnym oknem na świat i nie ruszając się z domu mogę dużo się dowiedzieć. Audycje są różnorodne, optymistyczne, bez chamstwa, wulgaryzmów i patosu.

Życzę Pani Beacie jak najwięcej ciekawych podróży, aby potem mogła je nam zrelacjonować. Ja tym czasem odprasuję górę ubrań, które też jest ciężkim wyzwaniem, a niedziela z blondynką fantastycznie umili mi ten czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz