Tylko tyle udało mi się schudnąć. Patrząc optymistycznie (bo mam taką naturę), gdybym nie podjęła tej próby pewnie nie schudłabym nic, a może nawet przytyła.
Największe błędy:
1. Brak planu
2. Okres zimowy i święta nie służą odchudzaniu.
3. Weekendowe rozprężenie. Cały tydzień chudnę, a w sobotę i niedzielę nadrabiam.
Zaobserwowałam również, że potrzebowałam:
- 2-3 dni aby odzwyczaić się od soli (po tym czasie już nie brakuje jej nam)
- 2-3 tygodnie - odzwyczajenie się od węglowodanów prostych czyli białe makarony, słodycze (i to nie idzie już tak łatwo jak z solą)
- 2 miesiące - aby nabrać nawyku regularnego jedzenia co 3 godziny
- 2-3 miesiące potrzebowałam aby wystarczał mi posiłek składający się tylko z surowych warzyw i białka. Aż tyle czasu zajęło mi, aby organizm "przestawił się" na samą sałatę z rybą lub jajkiem. Na początku miałam paskudne uczucie niedosytu i "żab" w brzuchu, a po rukoli wręcz skręcałam się z bólu. Ale opłacało się. Teraz wręcz brakuje mi jak nie zjem w ciągu dnia michy zieleniny.
- 4 miesiące - przestać się łudzić, że wytrzymam bez jedzenia.
- 5 miesięcy - aby nabrać nawyku robienia codziennych zakupów, a zwłaszcza tych zdrowych, nisko kalorycznych.
- 6 miesięcy - aby jak najczęściej samemu przygotowywać porządny ciepły posiłek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz